„Żeńska końcówka języka” Martyny F. Zachorskiej – recenzja

Czy można powiedzieć, że ktoś jest gruby, czy termin Afropolak rozwiązuje problem językowego rasizmu, i jak przełamać binarność języka? Czyli nie tylko o żeńskich końcówkach.

Tytułowa „żeńska końcówka” sugeruje kolejną pozycję o feminatywach i tak, książka o nich traktuje. Dowcipnie sugeruje też odniesienie do różnych mniej lub bardziej ponurych żartów o tym, jak brak pewnej anatomicznej „końcówki” przekłada się na społeczne nierówności płci. Zawartość książki nie ogranicza się tylko do kwestii języka odzwierciedlającego nierówności płci i jego performatywnej roli w zamianie świata na lepszy, traktuje bowiem również o niebinarnej rewolucji językowej, w której właśnie uczestniczymy. Oparta na solidnym językoznawczym bagażu wiedzy Martyny F. Zachorskiej, czyli Pani od Feminatywów, biegłej w bezpośrednim komunikowaniu się z internetową publicznością, skrzy się dowcipem i językową nieszablonowością. Jednak tam, gdzie trzeba, autorka odnosi się do badań, nieznanych raczej szerszej publiczności, a także wyjaśnia, co z nich wynika i przestrzega przed błędem wybiórczego, wyrwanego z kontekstu, walenia ich wynikami na oślep.

Nie tylko o feminatywach

Napisane bezpośrednim językiem kompendium wszystkiego, co powinniśmy wiedzieć nie tylko o feminatywach, ale języku równościowym i wkluczającym, zaczyna się od poziomu początkującego, co średniozaawansowane osoby czytelnicze może na początku nieco zdystansować, ale tak, to nie jest książka dla fachowców, tylko dla wszystkich. Po przedstawieniu krótkiej historii obecności feminatywów w języku, popartej licznymi przykładami, autorka zabiera się za tu i teraz, przypomina, co działo się w temacie dziesięć lat temu, kto kogo poprawiał i dlaczego, i w rezultacie mamy tu zwięzły rys najnowszej historii debaty, przegląd najważniejszych w niej kroków milowych, i kompendium danych z badań, a także opis gdzie, kto i w jaki sposób feminatywów używa i jak stają się one rozpowszechnione. Autorka dokonuje też przeglądu wybranych przez siebie dziesięciu mitów, przywoływanych najczęściej w argumentacji przeciwko feminatywom, by je następnie krok po kroku rozbroić. Następnie płynnie przechodzi od etymologii słowa ‘kobieta’ do pochodzenia wyrazu ‘fuck’, i tu najbardziej opornym czytelniczkom i czytelnikom zapalają się lampki, informujące, że językoznawstwo to nie tylko znane ze szkolnych lekcji zagadnienia, a tematyka książki okazuje się wychodzić znacznie poza to, co zapowiada tytuł. Jak już zaspokoimy swoją ciekawość w zakresie tego popularnego wyrażenia, gotowe i gotowi jesteśmy na jazdę bez trzymanki przez przegląd wyrażeń funkcjonujących w angielszczyźnie, a także w języku polskim, od feminatywów, czyli rzeczowników odnoszących się do kobiet, do obszaru – uwaga – płci wyrazów określających genitalia, bez żadnych eufemizmów czy wykropkowań. Dlaczego właściwie nazywamy ludzi nazwami genitaliów, i czy płeć określanej tak osoby ma znaczenie? – pyta autorka i sięga po badania, z którymi większość nie-lingwistów raczej nie jest na bieżąco.

Przeciw stereotypom

Zachorska obala wiele stereotypów oraz utartych opinii, zarówno o pochodzeniu słowa ‘kurwa’, jak o rzekomej nieumiejętności Polaków rozmawiania o seksie, i wskazuje na współczesne praktyki wymazywania słów do tego niezbędnych zarówno przez cenzurę jak i algorytmy. Dekonstruuje też utarte przekonania dotyczące defloracji, „utraty wianka” czy wreszcie przerwania błony dziewiczej zakorzenione w samych sformułowaniach, których używamy, mocno odstających od współczesnej medycznej wiedzy na temat kobiecej anatomii. Kolejny konstrukt, który rozwala w proch i pył to mit ‘politycznej poprawności’, zwłaszcza w kontekście rasizmu, i gwarantuję, że jednym cytatem z poświęconego tej kwestii  rozdziału siódmego rozbroicie 99 procent straszących rzekomym dyktatem (a pozostały 1 procent jest i tak nieprzekonywalny). Bardziej genderowo wrażliwy jest inny tu poruszony kontekst – rozmiaru ciała i dyskusji, czy używać słowa ‘gruba’. Być może świat manosfery i redpillowców znacie już z innych, im tylko poświęconych książek, ale Pani od Feminatywów i im poświęca uwagę, wskazując jak manoterminologia przenika do powszechnie używanej polszczyzny.

Świadome używanie feminatywów to tylko jedna strona inkluzywnego języka, nie można jednak zatrzymać się w połowie drogi w ramie binarnych podziałów – płci i rodzaju gramatycznego. Druga strona to niebinarność, która językowym wyzwaniem dla większości osób używających polszczyzny stała się dopiero niedawno, i otrzymujemy tu zwięzły przegląd środków językowych, jakimi dysponujemy. Ostatni rozdział książki to powrót do mitologii i stereotypów, a także coming out autorki jako pogromczyni mitów, bez litości dla  pseudonaukowymch sądów, rozpowszechnianych przez media, a czasem i solidne wydawnictwa naukowe, i w rezultacie kształtujących nasze wyobrażenie o świecie . No i wreszcie, na koniec, słowniczek wybranych pojęć, i lista polecanych lektur dla osób, które chcą pogłębiać wiedzę, a także skrupulatna lista przypisów, dokumentujących każdy cytat, przywołanie czy wyniki badań.

Martyna F. Zachorska, Żeńska końcówka języka, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2023

Iza DesperakSocjolożka, adiunktka w Instytucie Socjologii UŁ. Zajmuje się m.in. nierównościami ze względu na płeć, genderowym wymiarem transformacji oraz herstorią. Opublikowała – z Grzegorzem Matuszakiem i Martą Sikorską-Kowalską „Emancypantki, włókniarki i ciche bohaterki. Znikające kobiety, czyli białe plamy naszej historii” (2009), współredagowała – z Ingą B. Kuźmą „Kobiety niepokorne. Reformatorki – buntowniczki – rewolucjonistki” (2016) i „Kobiety niepokorne. Reformatorki – buntowniczki – rewolucjonistki. Herstorie” (2016), z Martyną Krogulec „Miasto pracujących kobiet” (2020). Przewodniczka Łódzkiego Szlaku Kobiet.

Podziel się swoją opinią